niedziela, 21 stycznia 2018

Powtórna operacja i nadzieja

bo od powrotu z Portugalii zaczęła się rzeźnia. Kiedy mogłaś dopadałaś do cukru(na jakimś spotkaniu biznesowym kiedy wyszedłem obejrzeć instalację naszych produktów zdążyłaś tak posłodzić kawę że po chwili miałaś atak). Nikt nie chciał wierzyć że cukier Cię zabija i co dzień poranne pomiary wychodziły powyżej 100. W czasie tej kilkutygodniowej podróży z Gran Canarii korzystając z mojego rozwalenia/zmęczenia też kupowałaś słodycze w drodze do toalety.
To w zasadzie nie Ty tylko pieprzony rak. Ale złościłem się na Ciebie. Że kradniesz mi Ukochaną- mimo że przeciez to ty jesteś tą Ukochaną. Takie debilne racjonalizacje żeby móc się złościć na maluszka. A głowa zaczęła boleć. Pojechaliśmy na Ozorę i dalej bolała. Zrobiliśmy skan i były na nim chmury, te cholerne chmury komórek obżerających się radioaktywną glukozą. więc operacja.

To już w szpitalu. Bez makijażu i taka jesteś słodziutka jak rozespane dziecko. Jeszcze wszyscy mamy nadzieję że znowu kupiliśmy czas i że damy radę

 po operacji było zupełnie nieźle do 3dnia kiedy pieprznęli Cię sterydami.  Byłaś taka miła i ukochana- ja siedziałem przy łóżku od 6 do 22 i było nam dobrze. Nawet nie było niewygodnie. Przyjeżdżała do nas córka więc nawet było rodzinnie. Musiała wychodzić o 15 żeby zdążyć na pociąg. A mnie pielęgniarki z nocnej zmiany przeganiały grożąc wezwaniem ochrony i policji. Bo ja się nie musiałem nigdzie spieszyć - miałem dom pod szpitalem. Znaczy nasz zupełnie jeszcze niegotowy kamper którym chcemy objechac europę. Ale spać było gdzie. Nawet córka się dwie noce przekamperowała.
wysokie ciśnienie płynu i zaczęła Ci wstawać skóra na głowie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz