poniedziałek, 22 stycznia 2018

Jak poznałem waszą Martę

może ktoś to uzna za wyzewnętrznianie ale to niech nie czyta.
To był jakiś 97? chyba tak- matematyka każe tak powiedzieć.
Byłem wtedy dumnym dyrektorem w firemce zajmującej się multimediami i różnym komputerowym barachłem. Właśnie wyjechał na Tajwan własciciel/dyrektor i zostawił w zasadzie wszystko mi i Misiowi w spadku. No to pierwsze co to wywaliliśmy te śmieci których chińczycy nie są w stanie posprzątać czyli szkodliwych pracowników. Potem dałem ogłoszenie że firma szumnie nazywana multimedialną szuka osób na stanowisko handlowca- panie mile widziane(nie będę ściemniał chodziło o to że dziewczyny są tańsze). Misio miał tylko jeden wymóg że on by chciał żeby jedna była ładna. No niech masz. I tak się żadna nie zgodzi bo dam minimalne wynagrodzenie i prowizję - ładne dziewczyny zazwyczaj nie umieją pracować. Głównie zgłosiły się panny z prowincji i ze słabą obsługą języka ojczystego. nazbierałem tych CV i już nawet miałem kilka upatrzonych. Co z misiem zrobić? bo urodę to raczej mają telefoniczną. Powiem mu zeby się walił i tyle. Umówiłem się na popołudnie z dziewczyną co to zadzwoniła że od znajomej słyszała że szukamy. No szukamy szukamy chociaż już w zasadzie... no ale niech, przyjdź o 17 tak żeby w pracy nie przeszkadzać.
Przyszła. Wysoka. Szczupła z klasą. Modne buty dłuuuga spódnica. Pewna siebie ale nie niegrzeczna. No może trochę- taka dziewczyna przy której musisz się wspinać i wypinać. Na CV napisałem że wygadana i że misia mam z głowy i mędził nie będzie(typowy chiński przykład polityki trzymania w szachu- simon dał mi kolesia do spółki żebym nie był taki samotny ;-)
Rzeczywiście nie z ogłoszenia tylko jej koleżanka pracuje z żoną misia i kiedy Miszalska się tamtej skarżyła że mama każe jej iść do pracy to owa Sylwia dała jej kontakt do nas. Więc nawet ogłoszeń sie czytac nie chciało. Nieźle co?
No i co się okazało po pierwszym tygodniu?
Tylko pierwszego dnia przyszła na 9.00 potem potrafiła się zwlekać na 11 cośtam, nawet misio po nią jeździł do domu żeby księznicxzkę przywieźć!!! Miszalska uważała że dowolne hołdy należą się jej jak tlen do oddychania :-)
mimo że potrafiła zmęczona nocną  imprezą potrafiła przysnąć na klawiaturze(autentyk!!!!)sprzedawała więcej niż obie zatrudnione przeze mnie niedowłady razem wzięte.
No to najpierw spadł jeden niedowład a potem drugi. I z całej akcji naboru świeżej krwi została tylko dziewuszka co ją wzięliśmy do księgowości i miszalska
Okazała się strasznie fajna- pewna siebie i z góry i nawet w miarę agresywna. O rany jak fajnie mieć kogoś takiego w otoczeniu. Ale jakiejś specjalnej chemii nie było. Ok upiekła mi placek śliwkowy na urodziny ale oboje byliśmy w jakichś związkach zdradzieckich no i stosunek podwładności to jest coś co Miszalska uwielbia ale pod warunkiem że to nie ona jest podwładną. Na drugi czy trzeci dzień oznajmiłem jej półżartem że urodzi moje dzieci i zostanie moją żoną. Czemu? bo się opiera. A ja lubie wyzwania. Niedoczekanie. Ale rozmawiało mi się z nią genialnie no to zostaliśmy kolegami co oznaczało że mogłem sobie pozwalać na żarty i wrzaski a Ona mogła sępic ziemniaczki w panierce które zamiawiałem w ASC.
W międzyczasie john-szef firmy od której braliśmy towar zauważył że jestem furiatem/świrem i nie mam zahamowań i przedstawił mi propozycję współpracy. No to przestalismy się z Martą widywac w robocie.
Misio narobił długów i wysyłał Martę jako ambasadora żeby coś tam ze mną ustalała. Wolałem tak nawet bo była szczera i jak mówiła że kasa będzie to była a jak mówiła że to misia marzenia i zamierzenia i że ona nie mysli ze on to sprzeda to mu nie udzielaliśmy kredytu. Mim o ze mieli wtedy romans to zawsze była uczciwa. I w sprawach firmowych i osobiście osobistych. Znaczy wszystkim facetom mówiła że nie szuka nikogo na wyłaczność, strasznie mi się to spodobało. Musi byc pewna siebie ze nie musi na nikim zawisać. I tyle. Fajnie ale na odległość. Jejku ja ją wkurzało kiedy rozmawialiśmy o sprawach damsko męskich i tłumaczyłem że monogamia nie jest w interesie mężczyzny. Jak rozzłoszczony kot prychała że w jej tez nie. Czasem dzwoniłem do niej z rana z pracy potem cały dzień miałem lepszy humor a ona była wściekła że ktoś ją budzi o 9 albo i wcześniej. Strasznie fajnie było przez telefon miała taki słodko-senny głos. Byłem dużo poza warszawą - czasem się spotkaliśmy ale bez zobowiązań. No bo Marta miała b.wysokie poczucie własnej wartości i udzielała audiencji z łaski. W swoim towarzystwie miała ksywkę księżniczka. Acha i spóźnienie obowiązkowe jak już żeśmy się umówili  to zawsze było co najmniej pół godziny -poczucia czasu Miszalska nie miała nigdy. Dzisiaj się mówi o takich jak my friends with benefits. Każdemu z nas było wstyd przed drugim że chciałoby może coś...? Spróbować jakoś inaczej? ale i ona i ja twardo obstawialiśmy że centrum wszechświata może być tylko jedno i ktoś się musi ugiąć i żadne z nas nie było gotowe okazać jakiekolwiek oznaki uległości ;-) No i było całkiem fajnie czuć się takim innym zupełnie i dreszczyk zazdrości to też była zarąbista przyprawa
W kinie bileterka wyprosiła mnie za palenie ganji w czasie seansu że niby ogień zaprószę i pożar gotów. Kiedy już ją udobruchałem i wracałem na swoje miejsce to Marta musiała sie podnieść i wtedy poczułem zapach jej potu. Bo była w jakimś takim grubszym obcisłym golfie a na sali akurat duchota jak to w 97 ;-) Normalnie mnie odrzuca a tu nagle poczułem że ... nawet nie wiem co poczułem ale ten zapach wydał mi się miły i słodki. WTF? może te feromony to nie taka bajka?
Poszliśmy na imprezę do akademika i była wielka obraza że nie mogę jej wziąć do siebie do mieszkania po imprezie no bo ktoś tam był. No to musiałem wyeksmitować ktosia. Ale obraza została. No bo jednak kilka tygodni musiało to zająć. A Miszalska może być tylko jedna jak w "nieśmiertelnym"
Dzwonię jakiś czas potem i słyszę że jest chora i lezy w łóżku.
W łóżku powiadasz? to się dobrze składa bo akurat mam parę złotych na których widnieje napis "NA CZEKOLADKI DLA CHOREJ".
Czekoladki powiadasz? to przyjeżdżaj.
Przyjechałem. Była u ojca a ojciec akurat wyjechał. No to zostałem. I na cały następny dzień. Ojciec wrócił ale Miszalska namawiała mnie żebym został na kolejną noc. Pewnie że chciałem. Ale pomyslałem sobie człowieku przeciez też jesteś ojcem- może nie córki ale pomyśl co byś czuł jakbyś był. Autentycznie nie mogłem. Przed 22 Miszalska wyprowadziła mnie z pokoju przedstawiła ojcu i tyle.
Pojechałem w międzyczasie do Anglii zrobić szkolenie sprzedażowe bo nam w Polsce szło lepiej niż tam no i John częścią zasług mnie obarczał. Na lotnisku zobaczyłem zegarek dla Miszalskiej. Taki w którym cyferki przesypują się wewnątrz szkiełka. Modowy statement raczej niż zegarek. No ale jej godzina przeciez niepotrzebna. Nie mogłem się powstrzymać. Wróciłem i pokazuję jej a ona że nie bo prezent za drogi i ona nie przyjmie. Bo że co? Porąbało Cię kobieto. Ale sie musiałem naprosić. Nosiła go potem wszedzie.
W międzyczasie dostałem propozycje wyjazdu do Anglii na stałe.
Ustaliliśmy że się rozstajemy no bo co? na odległość?
Na imprezę pożegnalną nie przyszła- chyba wstydziła się że mimo tych walk o dominację byliśmy razem- no co by sobie znajomi o niej pomysleli
Ostatniej nocy przed wyjazdem przyszła do mnie i cała noc przytulaliśmy się  Co wg miszalskiej jest objawem słabości. No bo co in nego bzykac się z kimś a co innego okazywać uczucia rozumiecie? Marta miała jobla na punkcie tego że nie jest gorsza od facetów i że ona sie za nikim ciągnąć nie będzie i że to faceci mają zabiegać o każdą z nią chwilę. Rano wstając rozcięła palec u nogi na rozbitym wódkowym kieliszku którego nie chciało nam sie szukać poprzedniego wieczoru. chciałem ją odwieźć do domu ale to ona mnie odwiozła na lotnisko.  cdn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz