Nikt nie chciał zrozumieć czemu wyjeżdżamy więc wydawało się łatwiejsze pokazać niż tłumaczyć.
żeby uniknąć Babciowo/mamowej obrony wtajemniczyliśmy Marka a bilety Miszka kupiła jeszcze przed naszym wyjazdem. I nie było odwrotu. Były może i niewygodne może i z przesiadkami ale odmówić już nie mogli. I tak wyglądał listopad na Teneryfie więc czy to wymaga wyjaśnień?
picture in picture czyli Marek robi zdjęcie jak ja robię zdjęcie Paniom przy baranku
rok wcześniej? chyba. Ukochana kopie dół pod taras- Mama z Markiem chcieli dać zarobić jakiejś ekipie ale nikt nie chciał robić- powiedzieliśmy im że to łatwe i odrobina ruchu w weekendy się przyda i taras stoi.
Ukochana była b.silna i fizycznie sprawna - jak to gimnastyczka
rzadki widok Marta w warkoczu. Nawet nie wiem kto zaplatał ale nie ja.
i tak wyglądała bosko i filuternie ale w miarę jak coraz więcej lusiek zaczęło nosić warkocze nie można już jej było namówić
a tu już obie w pełnej krasie- że się kurduplowi buzia nie zamyka to do dziś prawda- ale z drugiej strony kto to mówi- sam bigmouth
i tu już komplet naszej rodziny. Ciut mniej ładnie ale cóż taka była prawda- za wygląd mnie nie wybrała(raczej?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz