niedziela, 18 lutego 2018

Trochę się boję ale....


Bo nie bardzo wiem jak bez Ciebie będzie.
Z Tobą się już skończyło.
 I co się teraz zaczęło? Bo jak się kończy to się coś  zaczyna choćbyśmy tego nie chcieli.
I jakie to wszystko co się już zaczęło bez Ciebie będzie?
Wszystko Ci zawdzięczam i pozostaję Twoim dłużnikiem. Mam nadzieję że dzięki Tobie stałem się też lepszy choć odrobinę tak jak Ty. Bo że szczęśliwy to aż nie ma sensu nikomu opowiadać- jak to zrozumieć skoro nie ma do czego porównać.
Już wiele lat temu mówiliśmy że w zasadzie jesteśmy jedną osobą. I teraz kiedy tylko jedną nie wiem jak nawigować. Przed smiercią byłem tym kogo kochałaś a Ty byłaś Moją Miszalską Najcudowniejszą i Najwspanialszą .
Dałas mi to co było mi potrzebne mimo że o tym nie wiedziałem:  zupełnie nowe życie wolne od demonów przeszłości. Będąc z Tobą byliśmy sobą bez potrzeby udowadniania niczego i nikomu.
Jak dzieci milionerów nie musieliśmy niczego "osiągać" mogliśmy po prostu cieszyć się życiem. Nie imponowała Ci ani władza ani sława i ciągle wewnątrz byłaś zbuntowaną nastolatką a ja wykręconym pięciolatkiem. I za to Ci strasznie dziękuję.
I za to że zawsze jak tylko coś było fajne i ciekawe to mogłem na ciebie liczyć. KJS-y? Ok mogę pilotować choć nie wiem jak. No ale przecież chodzi o radochę nie? wyjazd na kanary? kupiłaś bilety żeby nas zmotywować.  Wyprowadzka z Warszawy do lasu? nawet nie wiem czyj to był pomysł tak bardzo był nasz wspólny. No i to ty wynalazłaś w końcu popielżyn. Produkcja potwornego BlondGeniusza znanego jako MałaM- spark w Twoim oku kiedy nauczyciele musieli kłaść uszy po sobie!!! nikt nie ma takiego wsparcia w życiu jakie ja miałem.
I jednocześnie wiedziałaś że trzeba mnie pilnować żebym nie wrócił do czasów "sukcesów" i nie został zadowolonym z siebie wełniakiem. I tak ładnie potrafiłaś spuścić powietrze z mojego podpompowanego ego że uch.
Kocham Cię a w zasadzie to ideę Ciebie no bo przecież fizycznie nie ma już tu nic do kochania.
Z jednej strony to wszystko jest mocno bolesne ale z drugiej to się naprawdę boję że mógłbym powiedzieć sobie weź się w garść. I posłuchać tej rady. I zepchnąć ten ból w nieistnienie bo tak łatwiej. Czułbym się wstrętnie gdybym nie cierpiał. To by znaczyło że nasze życie było na nic bo ja ciągle jestem ..... my wiemy a reszta niech się nawet lepiej nie domyśla.
Choruję i nie chce mi się zdrowieć. W zasadzie to nic mi się nie chce. Jak u Morriseya:
I think about life and I think about death
And neither one particularly  appeals to me
(zanim nie wybraliśmy się na koncert morriseya to obśmiewałaś mnie za moją słabość do smutnych kawałków). uwolniłaś mnie od demonów przeszłości i te moje wewnętrzne ciemne strony trzymałaś pod butem. Jak cudowne było życie z Tobą. zawsze. I to że zawsze zachowywałaś się jak Panna Z Muchami W Nosie. Prychając z dezaprobatą i lekkim nawet obrzydzeniem  na wszystko co Ci się nie podobało.
I kiedy niezwykle ważna szłaś na spotkanie negocjować kontrakty i kiedy otoczona gromadą kotów i psów szłaś do lasu nazbierać grzybów( które potem gniły bo w piętnaście minut przynosiłaś pół kilo kurek i to ze dwa razy dziennie i nie było co z tym robic ;-) I kiedy uczyłaś się nurkować z kuprem wystającym nad powierzchnię wody(bo ciągle chciałąś pływać żabką mimo płetw).
Jesteś jak przyprawa z Diuny. Dodajesz wartości wszystkiemu co ma z Tobą kontakt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz