piątek, 8 listopada 2019

Cześć mamo

Piszę bo jestem teraz trochę sama, siedzę na teneryfie i wspominam nasze czasy tutaj, i nasz rok na Gran Canari, i właśnie rozmawiałam z moimi gospodarzami o życiu, no i zeszło na tematy dorosłości i życia w ogóle, tego jak sobie radzę z tym że fizycznie Ciebie już tu nie ma, i przypomniał mi się ten blog.
Już od paru miesięcy myślałam o napisaniu czegoś do Ciebie ,często mi się ostatnio śnisz, nawet widziałam Cię w chmurach, na powiekach po zamknięciu oczu, w wizjach po LSD... Siedzę i myślę ile mnie nauczyłaś ile dobra jest we mnie właśnie z Ciebie, ile wiary w ludzi, i siebie. O tym ile twoje odejście nauczyło mnie o życiu i o ludziach, i o tym jak bardzo rodzina to ludzie których wybierasz i którzy chcą dla Ciebie najlepszego, wspierają Cię w trudnych momentach, a nie tylko krew, i "ja wiem lepiej co jest dla ciebie dobre" (rób co Ci mówię). 
Ty zawsze wspierałaś mnie w zajawkach i w upadkach, żebym się nie koncentrowała na porażkach tylko na następnych zawodach, na następnej bransoletce, rysunku, bibule itp, uczyłaś mnie jak cieszyć się procesem, treningu/nauki/tworzenia a nie tylko rezultatem. 
Twoje odejście również nauczyło mnie że szczęście to jedyne co ma znaczenia i czym powinnam mierzyć życie, może coś jest głupie, może robię to po raz setny, może jest niebezpieczne albo niepoważane przez społeczeństwo, so what? dopóki mi to sprawia przyjemność, to jedyne co ma znaczenie.
Dziwnie jest być znów na Teneryfie, ale tym razem bez Ciebie, bez ojca.... Jeszcze nie rozsypaliśmy Cię z Los Gigantes, bo jojca tu nie ma, a dobrze byłoby razem....
Rozpoznaję ulice, sklepy, plaże... W poniedziałek jadę do Puerto Santiago wynająć coś na miesiąc, dziś trochę mam dołka, trochę się boję pojechać tam sama, zawsze byliśmy tam razem i znów jest ten czas kiedy bardzo mi tego brak. 

Dziś przypomniało mi się jak w nocy z 14 na 15 stycznia wyrwałaś swoją rękę z mojej, i ja myślałam że to dlatego że potrzebujesz więcej morfiny, a ty położyłaś ją na mojej głowie i zaczęłaś mnie głaskać, i to był najlepszy prezent w życiu ( właśnie czyszczę klawiaturę słoną wodą z oczu) Nie za bardzo wiem co dalej napisać... Moje sny z Tobą trochę mnie ostatnio rozstrzeliły na kawałki, i znów mam chwilę gdzie biję się biczem czemu nie spędziłam z Tobą więcej czasu zamiast "X", i rozmyślam "co byłoby, gdyby...?" i wiem że to bez sensu, i nawet myślałam że to z nudów, ale też przypomniało mi się że może i dużo się ostatnio zdarzyło, ale że trochę się teraz czuję jakby Twoje odejście było wczoraj, może dlatego że znów na kanarach... i czemu stąd wyjechaliśmy?

Ale tak po prostu to chciałam znów z Tobą porozmawiać w mojej głowie, podziękować Ci za te wszystkie dobre rzeczy których mnie nauczyłaś, za życia i po. Może i płaczę, ale ciepło mi na sercu jak tutaj piszę, weszłam na dysk google bo chciałam umieścić tutaj jakieś zdjęcia ale pierwsze co zobaczyłam to jedno z twoich pierwszych zdjęć na Tajlandii, a drugie już parę miesięcy po chemii... Jak uderzenie poniżej pasa, ile ciepła i szczęścia zniknęło z Twojej twarzy, ile widać na drugim zdjęciu i jak bardzo jest to niesprawiedliwe.
Myślę że potrzebuję trochę znów odpocząć, chciałabym jakąś przerwę od życia, od własnego głosu w głowie który ciągle mnie podkopuje i czegoś wymaga, po prostu pospać tydzień i wstać jakby nigdy nic. Czuję się jakbym za czymś biegła, nawet nie wiem za czym, ale ten głos już wie że za wolno, że powinnam biec parę razy szybciej i wtedy zobaczę co gonię, czy to ma w ogóle jakiś sens??

Kocham Cię, gdziekolwiek jesteś,w mojej głowie, we wspomnieniach innych ludzi, w moich wizjach, snach, na zdjęciach, w moim zachowaniu, mam dziwne podejrzenie że próbuję się zająć czym tylko się da żeby nie być sama ze swoją głową. Ale to nie blog o mnie...
Nie potrafię ludziom wytłumaczyć jak bardzo dobra byłaś, no jak aniołek, ludziom się wydaje że każda mam taka jest, a to gówno prawda. Fajnie że pamięć o tym i o Tobie dalej wspiera mnie w ciężkich momentach, byłaś silna i nie pozwalałaś nigdy nikomu mnie skrzywdzić. Coraz bardziej i bardziej chcę być jak Ty, ale nie za bardzo wiem jak to osiągnąć, może to forma reinkarnacji? 
Nie wiem czy cokolwiek z tego co piszę ma sens, ale czułam że chcę to zrobić i chcę też znów poczuć twoją obecność silniej w mojej głowie, bliżej mnie.
Chyba po prostu oddaliłaś się trochę ode mnie....
Polatajmy trochę razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz