Wspomnienia taty
cz. 7
ZA OCEANEM ( II )
W okolicach Waszyngtonu
Marcie najbardziej podobał się Park Narodowy „Great Falls” (częściowo w Virginii
i częściowo w Maryland), gdzie rzeka Potomak przełamuje się przez skaliste
wzgórza tworząc wspaniałe bystrzyny i wodospady. Mnóstwo zieleni, ciekawe
gatunki drzew, dużo ptaków i czyste powietrze. Byliśmy tam kilka razy. Szlaki
nie były specjalnie trudne - za to
widoki wspaniałe. Bardzo lubiła chodzić
po tych szlakach i oczywiście - schodzić z nich, co w Stanach grozi wysokim
mandatem.
Ale udawało nam się tego
uniknąć, chociaż spotykaliśmy po drodze strażników
Parku. Raz tylko musieliśmy się schować, schodząc po skałkach w dół do samej
wody i o mało co wtedy nie wpadłem. Było fajnie. Tylko czasu nam ciągle
brakowało.
Byliśmy też nad biegnącym wzdłuż Potomaku i omijającym
wszystkie bystrzyny i wodospady Kanałem
Chesapeake Bay – Ohio, który kiedyś służył zaopatrywaniu stolicy w żywność ,
węgiel i inne produkty. Nad kanałem były tawerny z dobrym, jak na amerykańskie, jedzeniem. Marcie
szczególnie smakowały tamtejsze lody. W Polsce jeszcze takich nie serwowano.
Zrobiliśmy jednodniową wycieczkę do Baltimore
żeby zobaczyć National Aquarium i Fort Mc Henry, z którym związana jest
historia hymnu amerykańskiego.
BALTIMORE
|
|
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz